Jak złe decyzje mogą przyczynić się do uśpienia psa?

W dzisiejszych czasach każdy z nas ma mnóstwo zajęć, obowiązków a w naszych głowach już kotłują się  myśli ” co jeszcze muszę zrobić” . Większość żyje w tak wielkim pędzie, że nie potrafimy się zatrzymać, usiąść i wsłuchać się w głos drugiego człowieka..

Opiszę historię wspaniałego psa w typie labradora -Brocka. Historia ta skończyła się happy endem jednak mogła zakończyć się śmiercią psa.. Mam nadzieję, że przedstawienie jej przyczyni się do tego, iż podobne przypadki skończą się równie dobrze.

Kochający pies

Kochający pies

  Brock urodził się w 2009 roku, przychodził do mojego gabinetu już jako szczeniaczek na odrobaczania, szczepienia… Jego opiekunowie zaadoptowali go w trudnym okresie swojego życia, stracili swoje dziecko – zmarło zaraz po urodzeniu w wyniku popełnionego przez lekarza błędu w sztuce lekarskiej. Do dziś mówią  „Ten pies uratował nasze życie, nasze małżeństwo, naszą rodzinę. Nic nie jest wstanie ukoić bólu po stracie  dziecka, ale obecność tego szczeniaka, możliwość kochania go pozwoliła nam  przetrwać ten trudny czas.”

W 2010 roku okazało się, że Brock miewa ataki padaczki. Zwierzę zostało zbadane, zaczęło otrzymywać leki i żyć dalej jak zdrowy piesek . W 2011r u Brocka doszło do zwichnięcia rzepki .Opiekunowie psa mimo, iż dla nich koszty operacji były bardzo wysokie bez wahania zdecydowali się na operację psa w wybranej przez siebie klinice Niestety Brock miał dwa razy operowaną nogę, zabiegi były nieprawidłowo wykonane, dodatkowo dochodziło za każdym razem do infekcji. Brock po dwóch operacjach miał dalej niesprawna łapę. Pomyślałam „Taki młody pies ..,całe życie przed nim … a tu chodzi właściwie o trzech łapach. Muszę coś wymyślić.” „Spadł mi z nieba” lekarz weterynarii, specjalista chirurgii weterynaryjnej Dariusz Filipiński  – wystarczyło, że zapytałam czy jako chirurg z wielkim sercem i osoba lubiąca wyzwania chirurgiczne nie podejmie się kolejnej operacji. Zgodził się bez wahania . 28.08.2012 roku pies miał wykonany posiew z wycieku płynu stawowego, wyizolowano beta-hemolizujące gronkowce, więc otrzymał odpowiedni antybiotyk dobrany według wykonanego antybiogramu i zrobioną kolejną operację zwichnięcia rzepki w stawie kolanowym oraz pogłębienia bloczka kości udowej. Wszystko zakończyło się pełnym sukcesem , pies przeszedł rehabilitację łapy i do dziś biega jak zdrowy piesek. W międzyczasie rodzina Brocka powiększyła się – jego opiekuna urodziła długo oczekiwane przez wszystkich dziecko. Narodziny dziecka to ogromna radość dla rodziców jednak pies nie mógł sobie poradzić z tym, że jego opiekunowie mają teraz mniej czasu dla niego. Pewnego dnia właściciel Brocka przyszedł do mnie prosząc o pomoc „Pies gryzie mi nogawki, za chwilę będę miał same krótkie spodenki. Brock stara się zwrócić na siebie uwagę skacze na wszystkich. Liże dziecko tak mocno, że boimy się, iż zrobi mu krzywdę, wskakuje na kanapy i liże z całych sił, pieluchę dziecka zjadł prawie całą. Nie wiemy jak mamy z nim teraz żyć.” Tym razem mogłam wykorzystać moją wiedzę z zakresu behawiorystyki. Po przeprowadzeniu konsultacji behawioralnej opiekunowie Brocka otrzymali plan terapii i instrukcje według których pracowali z psem. Praca opiekunów opierała się głównie na budowaniu dobrych wzajemnych relacji, dobrej komunikacji między wszystkimi członkami rodziny i zaspokojenie potrzeb każdego z członków rodziny w tym psa. Opiekunowie psiaka kochają go tak bardzo, że i ten problem udało im się pokonać, ich wielkie serca i praca z psem sprawiły, że Brock przestał wykazywać zachowania problemowe. Rodzina dalej mogła żyć szczęśliwie ze swoim czworonożnym członkiem rodziny. Kilka miesięcy później cała rodzina planowała przeprowadzkę za Poznań, opiekunowie Brocka razem z psem odwiedzili mnie w gabinecie ,aby dowiedzieć się jak przeprowadzić cała przeprowadzkę tak aby Brock nie stresował się i nie zaczął ponownie okazywać zachowań problemowych. Rodzina się przeprowadziła i nie było ,żadnych kłopotów do czasu gdy…Trzy tygodnie temu zadzwonił mój telefon, podniosłam słuchawkę i usłyszałam smutny głos opiekuna Brocka „Pani doktor naszego psa musimy uśpić bo jeśli tego nie zrobimy to naszemu dziecku grozi śmierć”. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, poprosiłam o wyjaśnienie całej sytuacji. Dziecko opiekunów Brocka miało tak silny atak astmy, że zmuszeni byli wezwać pogotowie ratunkowe, dziecku podano leki, a lekarz powiedział rodzicom, że dziecko ma alergię nie tylko na alergeny pokarmowe ale także na psa i jeśli się go natychmiast nie pozbędą to dziecko może umrzeć przy kolejnym takim ataku. Spanikowani, przerażeni rodzice mając wizję utraty tak długo wyczekiwanego potomka, nie mając nikogo bliskiego kto natychmiast wziąłby od nich psa, zadzwonili do Schroniska dla Zwierząt. W Schronisku powiedziano im, że jeśli nie mają wyników badań alergicznych, które potwierdzą alergię dziecka na psa to zwierzęcia nie przyjmą (nie jestem pediatrą ale z tego co wiem lekarze testy u dzieci wykonują dopiero kiedy mają one 4-5 lat, to dziecko ma 1,5 roku ). Zrozpaczeni zadzwonili do mnie pytając co mamy robić? Uśpić ukochanego psa?

Powiedziałam, że mają się uspokoić, nie podejmować pochopnych decyzji, z całą pewnością trzeba zasięgnąć opinii innego pediatry na temat stanu zdrowia ich dziecka, a do uśpienia psa nie dopuszczę. Zaproponowałam im aby przyjechali z psem, zrobimy zdjęcia i postaram się poszukać dla psa dom tymczasowy, aby nie musiał trafić do schroniska, poprosiłam by pomyśleli czy jednak ktoś z rodziny nie może go wziąć na jakiś czas. Chciałam żeby rodzice dziecka mieli czas na zastanowienie, zrobienie badań dziecku, konsultacje lekarskie… Liczyłam na to, że nawet jeśli pies trafi do domu tymczasowego to po wykonaniu badań i konsultacjach lekarskich pies wróci do domu. Następnego dnia przyjechali opiekunowie Brocka razem z nim, który jak zawsze bardzo się cieszył, że mnie widzi. Zdążyli trochę ochłonąć, poszukali psu miejsce w przytulisku, ale też okazało się, że ktoś z rodziny może psa zabrać na 2 tygodnie. Pracownik przytuliska powiedział im, że nie ma sensu psu mieszać w głowie oddając go do rodziny, a później kolejna zmiana miejsca i przytulisko, lepiej oddać go od razu do przytuliska. Wytłumaczyłam opiekunom Brocka, że schronisko, przytulisko to ostateczność, ich pies całe życie żył w domu, z rodziną, ludźmi, zamknięcie go do klatki, nie wiadomo w jakich warunkach, nie wiadomo czy nie z innymi psami może wywołać ogromne zniszczenia w psychice tego psa i że najlepszym rozwiązaniem jest oddanie psa do kogoś z rodziny. Ja również w pierwszej kolejności szukałabym domu tymczasowego dla tego psa, a nie miejsca w schronisku. Zapytałam opiekunów psa czy chcą skonsultować stan zdrowia dziecka z pediatrą, którą znam , na której wykładach na temat alergii u dzieci miałam przyjemność uczestniczyć i wiem jakie jest jej podejście zarówno do leczenia alergii jak, i stosunek do zwierząt, Bez chwili wahania się zgodzili, ponieważ sami termin wizyty z dzieckiem mieli za kilka miesięcy( jak funkcjonuje nasza służba zdrowia wie każdy z nas), a nie znają pediatry, do którego mogliby się udać wiedząc, że nie powie im tak jak lekarz z pogotowia, iż muszą się pozbyć psa . Zadzwoniłam do pediatry, przedstawiłam całą sytuację, ale w pierwszej chwili lekarka była niemiła i wyczułam, że chyba nie zrozumiała tego, że ci ludzie NIE CHCĄ USYPIAĆ PSA. W jej głowie tylko zabłysły słowa weterynarz, gabinet, uśpienie bo dziecko chore. Stąd jej nastawianie było ”Uśpić psa z powodu alergii dziecka -totalna głupota, ale jak chcą to nic nie poradzimy. Co z tego, że do mnie przyjadą, skoro planują uśpić to uśpią.” Słysząc te słowa powiedziałam „ale Pani źle zrozumiała oni nie chcą usypiać tego psa, oni go kochają, ten pies uratował ich rodzinę po śmierci dziecka, są przerażeni bo już stracili jedno dziecko a teraz szukają pomocy …”. Pediatra powiedziała „Przepraszam, źle zrozumiałam. Oczywiście niech przyjadą. Postaram się pomóc. Muszę wracać do pracy. „Opiekunowie Brocka otrzymali adres, godziny przyjęć pediatry, a pies na czas badań dziecka został oddany do kogoś z rodziny. Tego dnia zrobiłam zamieszczone tu zdjęcia, przechowywałam je na wypadek, gdybym musiała jednak psu szukać nowego domu, miejsca w schronisku.. . Przedwczoraj zadzwonił telefon. Usłyszałam głos szczęśliwego człowieka : „ Dzień dobry tu opiekun Brocka. Chciałem Pani podziękować. Zrobiliśmy badania i nasze dziecko nie jest uczulone na psa, pies wrócił do domu. Nawet Pani nie wie jak bardzo jesteśmy szczęśliwi, uratowała Pani naszą rodzinę. Dziękujemy„

Nie chcę tutaj nikogo oceniać, krytykować chciałam pokazać jak wiele osób, z którymi rozmawiali opiekunowie Brocka „nie zatrzymało się„ , nie wysłuchało dokładnie tego co chcieli powiedzieć, nie pomyślało, że dla nich ten pies to nie stary zakurzony dywan z roztoczami tylko członek ich rodziny z takimi samymi prawami do życia jak ich dziecko. Osobiście zdarza mi  się , że w  codziennej gonitwie czasem pochopnie ocenię książkę po tytule nie czytając jej treści, wstawię post na Facebooku, który okazał się nieprawdziwy (nie przeczytałam źródła jego pochodzenia), a wstawienie go stawia kogoś w złym świetle, czy też komuś szybko odpowiem na jego pytanie ponieważ biegnę do pracy, czy na jakieś inne zajęcia. Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy.  Opisałam tą historię mając nadzieję, że każdy kto ją przeczyta trochę zwolni, trochę bardziej wsłucha się w głos innych ludzi i zwierząt.

Pies mógł spędzić resztę życia w schronisku lub zostać uśpiony. Ta historia zakończyła się jednak szczęśliwie chociaż mogła całkiem inaczej. Pamiętajcie, nasze działania wpływają na życie zwierząt i ich opiekunów.

Katarzyna Gryglewska

 

Nie wyrażam zgody na kopiowanie i wykorzystywanie na innych serwisach lub stronach internetowych zdjęć i treści mojego autorstwa. Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U.Nr 24,poz.83), jakiekolwiek korzystanie z treści oraz zdjęć tego bloga (kopiowanie, drukowanie, rozpowszechnianie) bez pisemnej zgody właściciela jest zabronione.

Katarzyna Gryglewska